Odkąd zacząłem tak „poważniej” blogować – zawsze chciałem zarabiać na swojej internetowej twórczości. Brakowało mi jednak zasięgów, więc przez wiele lat nie zarabiałem w ogóle…

Chciałem być dużym blogerem, który nie może odpędzić się od współprac. W tym czasie królowały blogi lifestylowe, więc ja rownież taki prowadziłem. O wszystkim i o niczym. Z perspektywy czasu wcale się nie dziwię, że stosunkowo niewiele osób chciało to wszystko w ogóle czytać.

Tak czy inaczej – zawsze daleko mi było do zasięgów, które pozwalają godnie zarabiać. Ba! Nie dostawałem nawet maili z propozycjami współpracy. Po pewnym czasie zaczęło być to dołujące. Ale nadal coś tam sobie pisałem, wierząc że spełnię w ten sposób swoje marzenia. Gdy dostałem pierwszą propozycję współpracy byłem przeszczęśliwy. Zarobiłem wtedy chyba 300 zł + kupony na jedzenie. Później miałem jeszcze raz podobną współpracę i na tym się skończyło. Popełniłem wtedy wiele błędów, przez które właściwie nic nie zarabiałem.

Błędy, które popełniłem

  • wzorowanie się na innych – myślałem, że naśladowanie w działaniach tych, którzy już odnieśli sukces będzie świetnym pomysłem. Niestety to tak nie działa. Warto tworzyć treści nie wzorując się na innych. Jasne – czasami drobna inspiracja może być pomocna, ale wypracowanie własnego stylu powinno być priorytetem.
  • brak rozwiązywania problemów czytelników – ludzie w internecie szukają najczęściej informacji, w jaki sposób pozbyć się konkretnego problemu. Cudze przemyślenia na jakiś temat może kogoś tam interesują, ale jednak może być ciężko się przebić gdzieś wyżej, pisząc o wszystkim i o niczym. Tłum potrzebuje informacji gdzie wyjechać na urlop, jak zwiedzać konkretny kraj, jak ugotować jajka na miękko itd. Przekazywanie konkretnej wiedzy spowoduje, że będziesz postrzegany jako ekspert, co w przyszłości zaprocentuje.
  • brak reklamy – byłem przekonany, że moje teksty są na tyle dobre że któregoś dnia trafi na nie ktoś z dużymi zasięgami, spodoba mu się i udostępni u siebie, a ja obudzę się z milionem wejść na stronę. Otóż nie. Po pierwsze teksty nie były jakieś wybitne, po drugie – jakim cudem ten ktoś miałby na mnie trafić. Nie znałem też nikogo, kto mógłby mi w jakiś sposób pomóc w dotarciu do szerszej publiczności. Dziś zdobycie czytelników wydaje się łatwiejsze, niż jeszcze kilka lat temu. Powinienem przeznaczać systematycznie jakieś nawet niewielkie kwoty, na reklamę wpisów i dotarcie do szerszego grona.
  • brak konsekwencji – gdy już zaczynałem coś tworzyć ale nie widziałem zadowalających mnie efektów – szybko się nudziłem i rzucałem to w kąt. Wracałem znowu po kilku tygodniach lub miesiącach. Ludzie zapominali. Na początku, gdy pisałem blog w serwisie blogowym Onetu, moje teksty zaczęły być dość szybko promowane przez nich na stronie głównej. Oczywiście wtedy o pieniądzach z blogowania nie było mowy. Ale tworzyłem kolejne treści jeszcze lepiej, aby znów były promowane. I tak też było. W końcu stwierdziłem, że teraz to już nie muszę pisać tak często, ludzie będą wracać i tak. Zrobiłem sobie dłuższą przerwę. Powrót był trudny, wypadłem z gry. Ogólnie brak konsekwencji jest dla mnie problemem, z którym staram się walczyć na różne sposoby.

Pierwsze zarobione pieniądze

Pierwsze pieniądze zarobiłem po kilku latach blogowania, jeszcze na blogu lifestylowym. Było to około 300 zł + jakieś kupony na jedzenie. Szału jak widzisz nie było. Ale miałem jedzenie ;)

W końcu zacząłem szkolenie na maszynistę. Informacji na ten temat w internecie było jak na lekarstwo, postanowiłem więc zapełnić niszę. Czytelnicy znajdywali u mnie odpowiedź na najbardziej nurtujące ich pytanie – „Jak zostać maszynistą?”. Dzieliłem się moją wiedzą, pokazywałem jak wygląda szkolenie. Po jakimś czasie całą tę wiedzę zebrałem w formie e-booka. Zacząłem go sprzedawać. Najpierw za jakieś śmieszne pieniądze, chyba około 20 zł. Schodził jak ciepłe bułeczki. Po jakimś czasie, gdy zasięgnąłem rady bardziej doświadczonej osoby – Magdy Komsty (Magda prowadzi blog wymagajace.pl) podniosłem cenę do 57 zł. E-book nadal się sprzedawał i do tej pory sprzedaje. Od czasu do czasu dodaję do sprzedaży wersję papierową.

Od momentu powstania do dziś e-book który raz napisałem i wydałem zarobił około 16 700 zł netto. Oczywiście od tej kwoty należy odjąć koszt przygotowania książki czy druku wersji papierowej, reklamy, do tego koszty prowadzenia działalności.

Koszt przygotowania książki pokryłem dzięki przedsprzedaży, podczas której można było kupić dużo taniej produkt, który jeszcze oficjalnie nie istnieje. To świetne rozwiązanie, dzięki któremu możemy sfinansować nasze pomysły. Potrzebujemy do tego jednak już jakiegoś zaufania wśród czytelników.

Z samego e-booka bym nie wyżył, ale jest to już jakiś dodatek do wypłaty.

Kolejny produkt w sklepie

Kolejnym produktem, który umieściłem w moim sklepie był kurs „Przepisy i sygnalizacja”, skierowany do osób przygotowujących się do zawodu maszynisty. Tu również większość kosztów pokryłem dzięki przedsprzedaży. Nagrałem kilka przykładowych filmów, pokazujących czego można się spodziewać po kursie, zrobiłem landing page i pokazałem kilku osobom. Pomysł chwycił, ludzie byli gotowi zapłacić mi pieniądze a dostęp otrzymać dopiero za kilka miesięcy. W przedsprzedaży można było kupić dostęp za około 80 zł. Aktualnie pełną wersję można kupić za 467 zł, testuję też sprzedaż wersji czasowych, np. dostęp na pół roku za 267 zł.

Kurs od początku istnienia do dzisiaj zarobił około 54 500 zł netto.

Nie są to wszystko jakieś kosmiczne kwoty, jeżeli podzielimy to przez liczbę miesięcy przez które sprzedaję moje produkty, ale pozwalają utrzymać firmę i jeszcze jakiś miły dodatek do wypłaty zostanie. Zazwyczaj zjedzony przez naprawy auta ;)

Własny produkt sposobem na sukces

Tak naprawdę przy moich obecnych zasięgach nie mogę liczyć na jakieś współprace z innymi firmami, dzięki którym mógłbym się utrzymywać z blogowania. Jednak dzięki wprowadzeniu na rynek własnych produktów – jakieś pieniądze spływają co jakiś czas na moje konto. Nadal nie jest to kwota pozwalająca rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, ale ziarnko do ziarnka. Kto wie – gdybym poświęcił temu wszystkiemu więcej czasu być może udałoby się zarobić tyle samo lub więcej, niż na etacie. Jedno jest pewne – ludzie potrzebują produktów rozwiązujących ich problemy. Jeżeli potrafisz rozwiązać jakiś problem – masz predyspozycje do zarabiania przez internet. Co ważne – tutaj praca raz wykonana zarabia na siebie przez bardzo długi czas. I to jest piękne.

Jeżeli wpis Ci się podoba – nie zapomnij podzielić się nim ze znajomymi :)

Related Articles