Moje przypały w pracy

Nie myli się ten, co nic nie robi, więc przypały w miejscach pracy są raczej nieuniknione. Oto dwa moje.

Obie sytuacje które opiszę, miały miejsce w mojej pierwszej pracy, czyli w salonie EMPiK.

Mistrz sprzedaży

Byłem wtedy jeszcze zwykłym sprzedawcą, ciągle się wielu rzeczy uczyłem. Swoją karierę zacząłem jakoś w maju, a pierwszego czerwca jak wiadomo – wypada Dzień Dziecka. Wtedy to też niektórzy rodzice na ostatnią chwilę szukają prezentów dla swoich pociech. Tak też było tego dnia – ruch ogromny, obroty również. Konsole do gier sprzedawały się jak ciepłe bułeczki.

Wszyscy coś chcą, wszyscy o coś pytają mimo, że aktualnie obsługujemy innych klientów. Kocioł okropny. Ja akurat zachwalałem konsolę XBOX 360, ktoś pytał o książki, ktoś o płyty, koniec końców – klient od XBOXa się zdecydował i kupił konsolę. Wygrzebałem z szafy pudełko, dość ciężkie. Ostatnia sztuka. Zapłacone, podziękowane, utarg zrobiony. NASTĘPNY!

Po kilku godzinach wrócił ten sam klient. Pewnie gry jakieś chce dokupić. No nic bardziej mylnego. Jakież było moje (a najpierw jego) zdziwienie, gdy okazało się że sprzedałem mu pudełko, ale bez konsoli w środku. Konsola stała jako wersja wystawowa w gablotce. Sprawę na szczęście udało się załatwić dość grzecznie a ja miałem nauczkę, że pudełka trzeba sprawdzać, nawet jak klienci osaczają nas dookoła.

Dyrektor od wszystkiego

Gdy już trochę popracowałem – były mi powierzane nowe zajęcia. Na przykład zamówienie towaru. No więc siedziałem sobie w swoim kąciku – a ten trzeba przyznać był idealnie zamaskowany, klienci prawie nie mieli szans nas tam zobaczyć. No idealne miejsce do pracy.

W tym czasie mieliśmy małą awarię w WC. Ot, czasami woda wracała i zalewała pół pomieszczenia. Trzeba było wziąć mopa czy inną szmatę i to wytrzeć. Nie było jakiegoś podziału kto robi, kto nie – ten co zauważy, ten wyciera. Proste rozwiązanie.

Więc siedziałem sobie i klepałem to zamówienie. Nagle podszedł ktoś dość mocno podekscytowany mówiąc, że tam woda wyciekła i trzeba coś z tym zrobić.

Krótka analiza sytuacji – skoro koleś wyszedł z zaplecza, znaczy że tu pracuje. Nie ma żadnych firmowych ciuchów – czyli pewnie się szkoli. Może pierwszy dzień i nie zna zasad. Niewiele więc myśląc mówię mu, że obok drzwi leży szmata, trzeba wziąć i wytrzeć. Wróciłem do swoich zadań a koleś zniknął.

Po czasie dowiedziałem się, że owszem – to był szkolący się pracownik, ale szkolił się u nas na stanowisko dyrektora regionalnego. Wysłałem więc swojego przyszłego przełożonego do wycierania podłóg. Cóż… trzeba poznawać pracę od podstaw, a nie zaczynać od wydawania poleceń 😉

A Ty? Jakie masz przypały na swoim koncie?

Podobało się?

Zapisz się na newsletter i otrzymuj cotygodniowe ciekawostki dotyczące powolnego biznesu i spokojnego życia.

Leave a Comment